Z dedykacją dla Teczka12
Leon
-Co ? Mowy nie ma.-Patrzę na ciemną postać, leżącą bezwładnie na przednim siedzeniu.-Co jej zrobiłeś ?Jest chociaż przytomna ?
-Nic.Nie-odpowiada defensywnie, biegnąc wzrokiem w tym samym kierunku co ja. Stoimy obaj pod moim domem, on z ramionami skrzyżowanymi na piersi a ja z rękami w kieszeni,wypatrując jakichś oznak życia.-Po prostu za dużo wypiła.
-Miotaczy ognia.-Mówiąc to, unika mojego wzroku.
-Co za palant poczęstował ją miotaczami ognia ?-Patrzy na mnie, nic nie mówiąc.To wystarczająca odpowiedź. Kretyn. Miotacz ognia to wódka z wiśniowym Kool-Aid.-Gdzie ty miałeś głowę ?!Ona waży jakieś trzynaście kilo !
-Dobra, tato już starczy. Dzięki za wykład ale to nie pomoże. Poza, tym skąd miałem wiedzieć, że tak zareaguje ?! Wygląda na twardzielkę
-Trzynstokilowa twardzielka.
-Leon proszę Cię. Nie mogę zabrać jej w takim stanie. Matka mnie zabije.-No tak Diego mieszka razem z mamą. Bardzo miła kobieta. Nie odmówię. Wiedział od razu, kiedy zdecydował się tutaj przyjechać. Prośba o pomoc to czysta formalność. Nigdy nie odmówię Diego. To mój przyjaciel.
Podchodzę do samochodu otwieram drzwiczki po stronie pasażera. Próbuję ją obudzić, chcę spytać czy dojdzie sama do domu. Porusza się lekko i otwiera oczy. Nie wiem,czy mnie widzi,w nastęonej chwili jej głowa opada na pierś, jakby była zbyt ciężka i już wiem, że o własnych siłach na pewno nigdzie nie dojdzie. Prawie w ogóle nie reaguje, kiedy wyciągam ja z samochodu i biorę na ręce.
Ja pierdole Diego.-mruczę.
Opiera się o samochód, wypuszcza powietrze.
-No.
Violetta
Z trudem otwieram oczy. Przez chwilę zastanawiam się, gdzie jestem. Naprawdę bardzo próbuję i dalej nie wiem, i zaczynam panikować. Unoszę rękę, odgarniam włosy, rozglądam się, usiłuję ustalić, co się do cholery stało. Unoszę lewą rękę, przyciskam do czoła, liczę na to, że ustanie to koszmarne łupanie, jednocześnie próbuję usiąść, co okazuje się bardzo trudne. Znajduję się na sofie. Nie swojej. Nie swojej. I kiedy sobie przypominam, od razu wolałabym zapomnieć.
– Dzień dobry, Słoneczko! – Leon Pierdolony Verdas. Jestem pewna, że gdybym znalazła jego akt urodzenia, właśnie to by na nim widniało. Nie mam czasu zastanawiać się, dlaczego tu jestem i czemu on jest taki sztucznie wesoły, powieka nawet mu nie drgnie.
– Tak się cieszę, że już nie śpisz. Zaczynałem się martwić, czy nie jesteś przypadkiem chora. No wiesz, po tym całym wczorajszym rzyganiu. – Krzywię się, z bólu a może z zażenowania. Widzi, co się ze mną dzieje, ale bynajmniej go to nie powstrzymuje. A chyba nawet dodatkowo zachęca. – Nie, nie zaprzątaj tym sobie swojej ślicznej główki – mówi z udawaną powagą, potem urywa, mierzy mnie wzrokiem. – No, może dzisiaj nie takiej znowu ślicznej, w nocy zaś z całkowitą pewnością nieślicznej, ale to nic, nie przejmuj się. Zużyłem zaledwie cztery czy pięć ręczników, żeby wszystko powycierać, a zapach pewnie zniknie za dzień, góra dwa. Mam tylko nadzieję, że nie zostanie we włosach. Robiłem, co w mojej mocy, ale pewnie byłoby trochę lepiej, gdybyś związała je w kucyk. – Leon Verdas wycierał moje rzygi. Cudownie. Teraz się mści, wyraźnie dobrze się przy tym bawiąc. Stanowczo zbyt dobrze. Nie wiem, co gorsze, wściekły tata Leona Verdasa czy sarkastyczny i uszczypliwy Leon. Mam ochotę przywalić obu naraz, ale chyba nie jestem w stanie unieść ręki.
Co ja tu robię? Ostatnie, co pamiętam, to że byłam z Diego na potwornie zatłoczonej imprezie i piłam coś, co smakowało podejrzanie, jak nie-alkohol. Spoglądam w dół. Stwierdzam z ulgą, że nadal mam na sobie te same ciuchy co wieczorem, chociaż zaplamione – rzygami, jak się domyślam. Leon Verdas przynajmniej nie musiał mnie rozbierać i pożyczać własnych bokserek. Ta myśl jednak niewiele pomaga. Być może z powodu kolejnego odkrycia: owszem, mam na sobie ubranie, za to stanik najwyraźniej zaginął w akcji. Rozglądam się dokoła, sprawdzam, czy nie leży na ziemi czy coś, ale każdy ruch głową sprawia ból nie do wytrzymania.
– Chyba masz wielką ochotę powiedzieć mi, żebym spierdalał, co, Słoneczko? – Jeszcze nie skończył bawić się moim kosztem. Mrużę oczy przy „Słoneczku”, co okazuje się błędem taktycznym, bo teraz wie, że mnie to wkurza, a wygląda na to, że wkurzanie mnie dostarcza mu wiele przyjemności. – No co? „Słoneczko” idealnie do ciebie pasuje. Ciepłe, jasne i radosne. Dokładnie. Jak. Ty. – I w tym momencie nie wytrzymuję. Nic na to nie poradzę.
*********************************************************************************Rozdział 4 już za nami. Jak widzice Violka "trochę"zaszalała. Leon był tak uprzejmy że się nią zajął. Stanik Violetty zaginą w akcji. xD
Dzięki za 15 komentarzy pod rozdziałem 3 :)
Co wydarzy się w rozdziale 5 ? Jeżeli chcecie wiedzieć co no to Rozdział 5=12 i więcej komentarzy :)
Pozdrawiam :D
Czy tylko ja się ciesze że jutro do szkoły ? ( czuć ten sarkazm w powietrzu) xD
Cudowny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńSuler czekam na next
OdpowiedzUsuńWitaj kochana ;-^
OdpowiedzUsuńJejuśku!!! Jak miłooooooo!
Bardzo dziękuję za dedykację!!!
León wycierał rzygi Violetty. XD
Mówi do niej "Słoneczko". XD
Violka nie ma stanika. XD
Castillo i Verdas najlepsi. ;-P
Vilu chciałaby przywalić Leoniastemu i Taciastemu Leoniastego. ;-D
Oj,Diegolasty....
Co ci wpadło do tej porąbanego rozumku,żeby podać Violastej to coś?!
Jestem tak szczęśliwa,że jutro idę do szkoły! Zobaczę moich przesympatycznych nauczycieli.
Pogadam ze wspaniałymi kolegami i koleżankami oraz pouczę się bardzo ciekawych przedmiotów szkolnych...
[czuć ten sarkazm,nie?] XD
Jedyną zaletą jest to,że spotkam się z moją najlepszą przyjaciółką,za którą się stęskniłam. ;)))
Cieszę się,że odkryłam Twojego blodża.Czytam,czytam i czytam ;**
Wyczeeeeeekuję piąteczkiiiii ;8
Yeay! Piątka to moja ulubiona liczba!
Ściskam.Teczka12
Rozdział genialny ! Stanik zaginął w akcji hahahahah . Leoś jaki uprzejmy zaopiekował się Vils i sprzątał jej mdłości słodko :)
OdpowiedzUsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńBoski rozdzial
UsuńLeos jaki wredny hahaha
Fuj.. Wymiociny.. ;c
Stanik zaginal w akcji xd
Viola zabalowala
Zycze wena
Czekam na nexta ;d
Świetny rozdział ;) czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :P
Pozdrawiam ...
Cudo :*
OdpowiedzUsuńBuziaki :P
Pozdrawiam ...
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Zaprosiłaś mnie, a więc jestem! ;)
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest świetne! ;* Skąd masz tyle świetnych pomysłów? ;)
Podzielisz się swoim talentem? ^^
Będę czytać ;* Dodam Twój blog do mojej listy, aby nie przeoczyć żadnego rozdziału ;*
Życzę weny na kolejne cudowne rozdziały ;*
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Rewelacyjny ten rozdział :3
OdpowiedzUsuńLeon zmywal rzygi Violki, fu.
Zaginion stanik xD
Czekam na next!
#Aries
Wiesz, czasem chyba lepiej przeczytać na raz dwa rozdziały niż jeden i potem zastanawiać się co będzie dalej ;D
OdpowiedzUsuńChociaż i tak to robię, ale nie ważne xD
Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją KOLEJNĄ przerwę ;(
Ale wszystko już przeczytałam i bardzo mi się spodobał ♥
Nie ma to jak Diego :D
Po przeczytaniu trójki myślałam, że nic mnie więcej nie zaskoczy, a tu czytam czwórkę i jednak się myliłam. Niemożliwe staje się możliwe ;D
Verdas wycierający rzygi Castillo. Jednocześnie obrzydliwe, ale i miłe, bo się nią zajął :3
Tylko niech jej tak od razu z domu nie wyrzuca ^^
Czekam na rozdział 5 :**
Cudeńko :*
OdpowiedzUsuńMasz talencik, i to wielki:)
Zapraszam na mój blog o leonettcie
LINK: leonetta-that-is-what-we-love.blogspot.com
Pozdrawiam,
Gabi♥
Cudny!
OdpowiedzUsuńLeon zajął się Vilu, a teraz ją dręczy ;)
Słoneczko jak słodko haha :D
No jeszcze się zdziwi jak się dowie, że to ją będzie musiał przekonać albo do łóżka zaciągnąć :) Może wtedy coś w nim odżyje?
Lecę czytać next'a ;*
Pozdrawiam <3