A więc...
I miejsce zajmuje.... Martina Comello
Nagrody :
- Dedykacja 10 rozdziałów
- reklama bloga przez miesiąc
-Możliwość napisania rozdziału
-zdradzenie mojego pomysłu na następny rozdział
-Opublikowanie Os'a
-Jeżeli nie mam bloga w ulubionych to go dodam
Jeżeli chodzi o napisanie rozdziału to zgłoś się na maila lub gg : leonetta2345gmail.com
gg :52815438
II miejsce zajmuje... Blair Blanco
-Reklama bloga przez 2 tygodnie
-dedykacja 8 rozdziałów
-Możliwość napisania części rozdziału :)
-Opublikowanie Os'a
-Jeżeli nie mam bloga w ulubionych to go dodam
Jeżeli chodzi o napisanie rozdziału to zgłoś się na maila lub gg : leonetta2345gmail.com
gg :52815438
Oba OS'y mi się bardzo podobały ale wybrałam Martiny. Trochę bardziej mi się spodobał. Ale twój Blair też był piękny <3
Trochę mi smuto że tylko dziewczyny się zgłosiły. Ale dobre przynajmniej tyle.
Zmieniłam trochę nagrody ale to nic <3
Kocham Was <3
A teraz os Martiny :*
OS pt. " Życie płata figle i robi niespodzianki. Ważne byle były dobre."
Autorka: Martina Comello (Tina :* )
Osoba opowiadająca: Leon
Typ narracji: czas przeszły, 1 osobowa
Główna para: Leonetta
Pozostałe pary: Diecesca, Fedemiła, Naxi, Bromila
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
W tłumie zobaczyłem dziewczynę. ~Oto kolejna do kolekcji~pomyślałem.
Niska, zgrabna blondynka o krótkich włosach. No normalnie idealna. Gdyby nie jeden szczegół-kojarzyła mi się skądś, a to nie dobrze bo to oznacza że już ją sprawdziłem...Po chwili odwróciła się. Zobaczyłem jej twarz.
To ONA! Kobieta którą tak bardzo pragnąłem mieć już od roku, ale ona wyjechała łamiąc mi serce.
~Dlaczego to się stało akurat nam? Ale czy na pewno to ONA? Przecież zginęła. To niemożliwe-przewidziało mi się. Ale z drugiej strony jest bardzo do niej podobna ~ tyle pytań. Na żadne nie umiem odpowiedzieć. One są jak czarna magia.
Tyle wspomnień do mnie wróciło w kilka chwil.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Lubisz mnie?-zapytała
-Nie
- Czy według ciebie jestem ładna?
-Nie
- Czy jestem w twoim sercu?
- Nie
- Czy płakałbyś gdybym odeszła?
- Nie
- Czy według ciebie mogę coś osiągnąć w życiu?
- Nie
- Poszedłbyś ze mną na godzinę do łóżka?
- Nie
Gdy odchodziła przyciągnąłem ją do siebie i łapczywie pocałowałem wyrażając każde odczuwane w tym momencie uczucia. Oddawała każdy mój pocałunek jednocześnie go pogłębiając. Gdy brakło nam tlenu niechętnie się od siebie odsunęliśmy. Jej oczy były zaszklone i widziałem w nich niepewność, rozkosz i zdziwienie.
-Dlaczego to zrobiłeś?-spytała szeptem.
-Miałem powody- odszeptałem i puściłem jej oczko, na co się uśmiechnęła aby po chwili zmarkotnieć.
- Ciekawe jakie powody miał pan Verdas aby najpierw mnie odrzucić i doprowadzić do rozpaczy a chwilę później całować i sprawiać wrażenie bycia w siódmym niebie doprowadzając do stanu błogości, otumanienia i szczęścia przede wszystkim. Bardzo ciekawe.
-To może ja ci odpowiem na poprzednie pytania: Ja ciebie nie lubię, tylko kocham. Dla mnie nie jesteś ładna, tylko piękna. Nie płakałbym gdybyś odeszła, ja bym umarł tęskniąc. Nie ma Cię w moim sercu bo nim jesteś ty. Nie osiągniesz nic w życiu bo już osiągnęłaś. Czy poszedłbym z tobą na godzinę do łóżka? Nie, bo gdybym z tobą poszedł do łóżka nigdy byśmy nie wyszli bo ciągle bym miał mało. Ja po prostu nie funkcjonował bym bez ciebie bo to ty mnie napędzasz. Nie oddychałbym bo ty jesteś mym tlenem. Tak więc kocham Cię. Czy zostaniesz moją dziewczyną?- to były najważniejsze słowa jak dotąd w moim życiu poetyckim, ale nawet one nie były tak ważne jak odpowiedź Violetty.
- Kocham Cię. I ja także nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Z każdym pocałunkiem moja miłość do ciebie się umacnia chociaż to był nasz 2 pocałunek.- powiedziała i wbiła się w moje wargi.
- W tajemnicy powiem Ci jedną rzecz-nadstawiła ucho do moich ust- od kiedy Cię spotkałem wiedziałem że będziemy razem. Dlatego od początku nie wyobrażałem sobie innej odpowiedzi od ciebie. A tak na marginesie, to nasz 3 pocałunek. - zaśmiała się i wtuliła we mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~
To był i nadal jest najszczęśliwszy moment mojego całego życia. Nigdy go nie zapomnę. Bo niby jak można zapomnieć czas w którym związałem się z najbliższą mi na świecie osobą? Tak samo jak nie zapomnę najgorszego z mojego życia dnia- dnia w którym wyjechała i już nigdy nie wróciła.
~~~~~~~~~~~~~
-Kotku wróciłem!- nie otrzymałem odpowiedzi więc nawoływałem dalej- Skarbie? Lepiej wyjdź bo jak nie to będzie foch!
~~~~~~~~~~~~~
Wtedy jeszcze nie wiedziałem że utraciłem mój promyk szczęścia na zawsze. Pamiętam do dziś kartkę którą mi zostawiła. Widniał na niej napis:
"Kochanie wyjechałam w sprawach służbowych.
Nie odbierałeś więc postanowiłam Ci napisać ten list.
Wrócę w sobotę i spędzimy razem miło czas.
Pojechałam do Paryża z Juliet dogadać się z francuzami.
Twoja Viola :* "
Później słuchałem wiadomości i usłyszałem komunikat:
"Samolot linii Shine na trasie Buenos Aires- Paryż rozbił się w skutek czego na miejscu zginęło bardzo dużo osób, jednak nie wszystkie zginęły, lecz w zamian zostały one poważnie ranne.
Z tego co nam wiadomo to zostały one przewiezione do szpitala na ul. Danse 21 w Paryżu.
Rodziny i przyjaciół prosimy o szybkie przybycie na miejsce".
Wtedy cały świat dla mnie runął. W tamtym momencie tylko moja narzeczona się liczyła. Oczywiście tam pojechałem, wraz z jej bratem- Diego i jego dziewczyną czyli najlepszą przyjaciółką Violi-Fran. Gdy dotarliśmy na miejsce usłyszeliśmy proste zdanie: "Przykro nam." Byłem zdenerwowany więc odpowiedziałem a właściwie odwrzeszczałem im: "Mnie też jest przykro. Przykro że moja ukochana musiała zginąć bo nie sprawdziliście dokładnie tego cholerstwa który przypieczętował jej los!" Po całej akcji wróciłem do domu i opłakiwałem ją całymi miesiącami. Lecz w pewnym momencie postanowiłem żyć dalej i żeby zapełnić tą pustkę w sercu zacząłem szukać dziewczyny która byłaby podobna do mojego skarba. Żadnej nie znalazłem, ale nie mam zamiaru się poddawać.
I tak w sumie jest do dzisiaj-a raczej było do póki nie zobaczyłem tej blondynki przed chwilką. A propos tej dziewczyny- podchodzi do niej jakiś chłopak który wygląda jak Diego. Chwila, przecież to jest Diego. Oni rozmawiają! Po chwili mężczyzna wyciąga telefon i przykłada do ucha i wyraźnie się niecierpliwi. Kilka sekund później słyszę piosenkę Mroza- Poza Logiką wydobywającą się z mojego telefonu co oznacza że ktoś dzwoni. Wyciągam Smartfona i okazuje się że to Diego. Jestem ciekaw co mi powie tak więc odbieram.
***
*Rozmowa telefoniczna Diego z Leonem*
- Siema Leon. Nie uwierzysz co się stało!- mówi bardzo podekscytowany.
- Zaskocz mnie.
-Znalazłem Violettę! Stoi koło mnie.
-Wiem o tym, ale... Wątpię aby to była ona. Przecież Viola miała brązowe włosy.
- Faktycznie, jednak jestem pewny. To na pewno ona. Ale chwila... Skąd to wiesz?
- Siedzę na ławce koło fontanny obok wejścia do lasu.
***
Tuż po rozłączeniu rozglądnął się uważnie, a gdy mnie spostrzegł zaczął wymachiwać abym tam poszedł. Tak więc podszedłem tam aby nie zrobił sobie za dużej siary.
Gdy do nich podszedłem ta kobietka zaczęła mi się przyglądać i coś mnie uderzyło... Te same duże oczy które zawsze były radosne, teraz były zgaszone. Te pełne usta w których mogłem się zatracać godzinami. Ten mały zgrabny nosek, te lekko zaróżowione policzki i zawsze ułożone w łagodny łuk brwi. Teraz byłem pewny- to moja Violcia, mój mały promyk nadziei powrócił. Tylko gdzie on się tyle podziewał?
- To ty...- więcej nie mogłem wydusić- ale gdzie byłaś kwiatuszku mój? Przecież samolot którym leciałaś się rozbił. Twoje nazwisko było jednym na liście "uśmierconych". Już nic z tego nie rozumiem.- powiedziałem tym razem głośniej ale ze zmieszaniem w głosie.
- Skoro mam Wam wszystkim to opowiedzieć to może pójdziemy do jakiejś miłej knajpki i zadzwońcie do Fran?- spojrzeliśmy na nią z ciekawością a ona dopowiedziała- Ona na pewno będzie chciała wiedzieć co się stało a ja nie zamierzam powtarzać tego więcej niż to potrzebne. Proszę- zrobiła minę kota ze Shreka którą do dziś pamiętam i do dziś nie umiem jej się oprzeć.
- Ok, to Diego dzwoń do Fran ale nie mów jej że Vils się znalazła tylko powiedz żeby przyszła do tej nowej knajpki "Universo" tej z nowoczesnym wystrojem na ul. Cuatro Codigo 54, a i że ma tam być o...-spojrzałem na zegarek w telefonie- 15.30? Chyba 28 minut jej wystarczy, c'nie?
- Powinno. A teraz cicho bo idę dzwonić.- podszedł do fontanny koło której siedziałem.
Gdy odszedł ja złapałem Vilu, przyciągnąłem do siebie i jak najczulej i najmocniej przytuliłem mojego-i tylko mojego- aniołka.
- Leon...du...dusisz- wyskrzeczała a natychmiast poluźniłem uścisk.
- Wybacz. Ale zrozum mnie też trochę: nie widziałem mojego skarba ponad rok. Ja chcę się upewnić czy tym razem nie mam zwidów i że stoisz koło mnie.- pocałowała mnie w policzek na co ja powiedziałem.- Wole w inne miejsce.- Zrobiłem dzióbek z ust, na co zachichotała.- Ja nie żartuje, serio chcę buziaka.- zmieszała się trochę.- Co jest?
- No bo ty pewnie masz dziewczynę i nie chcę aby była zazdrosna.- odpowiedziała i się zaczęła odsuwać ale wtedy przysunąłem ją jeszcze bliżej.
- Ja nie mam żadnej dziewczyny...- powiedziałem na co się uśmiechnęła-... Tylko narzeczoną. - cały uśmiech zszedł jej z twarzy- I wątpię aby była o siebie zazdrosna- wyczytałem jej z twarzy iż nie rozumie, także ją oświecę- No bo ty chyba nie będziesz zazdrosna o siebie, co?
- Ale... Ale ty nie masz nikogo?
- Po co skoro jedyną z którą pragnę być to ty? Zrozum że dalej ciebie kocham. Ale zrozumiem jeśli ty mnie przestałaś.- zrobiłem smutną minę, odsunąłem ją od siebie i zacząłem kierować się do -wciąż rozmawiającego- Diego.
Wtem poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. To była Vilu. Cały czas patrząc mi w oczy przysunęła się do mnie, położyła moje ręce na swoją talie, i swoje położywszy na mój kark- wbiła się gwałtownie w moje usta. Ja natomiast przysunąłem ją jeszcze bliżej i zacząłem pogłębiać pocałunek. Gdy otworzyła usta aby nabrać powietrza ja wsunąłem do ich wnętrza swój język. Oba języki walczyły o dominację. A gdy zabrakło nam tchu, niechętnie się od siebie oderwaliśmy. Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy i dopiero teraz usłyszałem brawa przechodniów którzy obserwowali całą sytuację.
- Czyli... nadal mnie kochasz?- spytałem głupio z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Taka odpowiedź Ci wystarczy?- spytała i ponownie wbiła się w moje wargi, tym razem brutalniej, jakby była spragniona a jedyną cieczą były moje usta.
Tym razem słychać było głośniejsze oklaski i wiwaty na naszą cześć, ale my napajaliśmy się swoją obecnością i to było dla nas bez znaczenia. Po kilku chwilach podszedł do nas Diego i we trójkę ruszyliśmy do "Univeso", oczywiście ja z moją ukochaną za rękę. Mieliśmy jeszcze spory kawałek do restauracji i zostały nam 3 minuty, ale mimo wszystkiego dalej szliśmy wolno i nie przejmowaliśmy się tym.
Coś czuję że wszyscy dostaniemy baty od Francesci: ja za to że niby przeze mnie się spóźniliśmy, Viola za to że się nie kontaktowała a Diego za to że jej nic nie powiedział że wróciła.
*Kawiarnia "Universo"*
Właśnie wchodzimy do środka, i spostrzegamy na maxa zezłoszczoną Francescę. Ale nie dziwię jej się- też bym się wkurzył na kogoś kto się ze mną umówił o jakiejś konkretnej godzinie a przyszedł prawie 40 minut później. Szczególnie że Włoszka jest bardzo punktualna, co dodatkowo pogarsza sytuację.
- Cześć Fran!- Viola rzuciła się na nią. Mina Fran była bezcenna, ale gdy się zorientowała kto to to od razu zaczęły obie się "dusić" i podskakiwać ogromnie się ciesząc. Cała kawiarnia się na nie patrzyła z dezaprobatą ale jak widać miały to w nosie.
Po kazaniu którego się spodziewałem próbowałem zejść na temat Violi ale tak delikatnie, jednak ktoś mnie wyprzedził, i to była oczywiście Francesca. I nie dość że mnie wyprzedziła to jeszcze spytała się o to prosto z mostu, ale co się dziwić? Przecież to jest Francesca Caugvillia- chociaż za niedługo Castillo- ona jest z tego znana.
- Rozumiem Violu że nie chcesz o tym mówić ale powiedz nam dlaczego nie było Cię rok czasu. Nie chcę tego od ciebie po chamsku tego wyciągać, ale jestem strasznie ciekawa.
- Nie, nie. Jak obiecałam że powiem to tak zrobię...No więc : rok temu byłyśmy już na lotnisku z Juliet itp. Tylko że ja zapomniałam paszportu i musiałam się wrócić, a że byłam już po odprawie to pewnie myśleli że wsiadłam do tego samolotu i dlatego moje nazwisko było na tej liście. Jednak mnie nie było na pokładzie, bo gdy wysiadłam przed sklepem żeby kupić wodę, ktoś zakrył mi oczy jakąś chustką i nie widziałam już niczego. Na początku próbowałam się szarpać ale chwilę później poczułam jak ta tajemnicza osoba wbija mi coś w rękę a za następne kilka minut to już nic nie czułam bo zemdlałam. Gdy się obudziłam znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu i... Nie byłam sama. Był tam także porywacz i jakaś inna dziewczyna o karotkowo- rudych włosach. Okazało się że nie tylko mnie porwano ale też i ją, tylko różnica była taka że ona tam była znacznie dłużej bo była już tam dwa tygodnie. Zaprzyjaźniłyśmy się i zdawałyśmy sobie sprawę że każdego dnia możemy zginąć. Ma na imię Camila i także jej odebrano narzeczonego i okazało się że Broadway- jej chłopak - też jest adwokatem. Później gdy nam opowiadali porywacze-bo było ich więcej- powiedzieli że zabrali nas dlatego bo ty-wskazała na mnie- oskarżyłeś go o pedofilstwo(Jak to jest błędnie napisane, to sorki ale nie wiedziałam jak to napisać) i skazałeś na 15 lat w więzieniu a Broadway jego koledze zrobił to samo.
- A co oni Wam tam robili?- dopytała się Fran
-Dzięki że mi przypomniałaś. No więc tak: codziennie rano chodziłyśmy do "Sali tortur" gdzie nas bili i poniżali psychicznie. Jednak nawet tam nie było najgorzej-w tym momencie jej oczy zrobiły się czarne i poleciała z nich jedna łza- gorzej było wieczorem. Wtedy nas rozdzielali i prowadzili do 2 innych sal i próbowali nas... Gwałcić. Tak było dzień w dzień przez okrągłe 7 miesięcy. My już tam prawie padałyśmy z przemęczenia. Na szczęście po tych miesiącach katuszy w pewnym momencie wparowali tam policjanci, pojmali zbrodniarzy i nas wyciągnęli z tego bagna.
- Zabije ich- warknął zły Diego i miał taką minę że jakby ich teraz spotkał to nie byłoby za ciekawie. Zresztą nie dziwię się, sam miałem ochotę ich zatłuc za to zrobili mojej księżniczce.
- Wchodzę w to- poparłem Diego.
- No dobra, dobra nie popisujcie się tylko dajcie jej dokończyć gdzie była te 5 miesięcy i co się z nią działo wtedy.
- Dzięki kochana- posłała jej ciepłe spojrzenie po czym ponownie zaczęła tłumaczyć- Tak więc przez resztę roku mieszkałyśmy z Cami u policjantki- Ludmiły- która się uparła że dopiero jak skończymy 5 miesięczną terapię to dopiero wtedy nas puści do domów. Bardzo za Wami tęskniłam, ale nie pamiętałam waszych numerów a pojechać do Was nie mogłam bo Ludmi się uparła że z Włoch do BA to za daleko i musiałam zostać tam. Dopiero wczoraj wróciłyśmy we trójkę do Argentyny bo: Cami też tu mieszka a Ludmiła przyjechała tutaj na stałe bo zrezygnowała z pracy. Obecnie mieszkamy w domu siostry Ludmiły- Naty. Ale bardzo się cieszę że to już koniec tego wszystkiego i jestem przy osobach których kocham i że w końcu jestem bezpieczna. Kocham Was.- przysunęła się do całej naszej 3 i wtuliła najmocniej jak potrafiła.
- My ciebie też -powiedziałem na głos, lecz już ciszej dodałem- ale pamiętaj: Ja najbardziej.
~ pół roku później ~
-Czy Wy, Ludmiło, Camilo, Violetto, Francesco, Natalio pragniecie zjednoczyć się związkiem małżeńskim z waszymi wybrankami?
- Tak chcemy- odpowiedziały wspólnie.
- A czy Wy: Federicu, Broadwayu, Leonie, Diegu, Maximilianie chcecie się związać waszymi wybrankami na całe życie?
- Tak, chcemy.- byliśmy co do tego zgodni.
(...)
- Możecie się pocałować!
~ 4 lata później ~
Dzisiaj całą paczką tzn. Ja, Viola, Diego, Fran, Ludmiła, Fede(mąż Lu i mój najlepszy przyjaciel), Cami, Broadway, Naty i Maxi(mąż Natalii) i dzieciakami Lu i Fede(Chris), Naty i Maxiego (Anabell), Cami i Brodwaya (Cindy i Nico), Fran i Diega(Jorge i Lissie) oraz moim i Vilu (Vanessa). Siedzimy przy stole wigilijnym w domu państwa Ponte (Maxi i Nata) i jemy, śmiejemy się i przede wszystkim rozmawiamy.
- Wiecie na co teraz czas?
- Na co wujku Fede?
- Czas na... Prezenty!
Gdy tylko Włoch to powiedział, od razu dzieciaki pobiegły do choinki i zaczęły szukać prezentów dla siebie. Ale o dziwo nie tylko dzieci pobiegły pod choinkę ale i również ich rodzice, swoją drogą bardzo śmiesznie to wyglądało.
~jakiś czas później~
- To teraz pora na prezent dla ciebie, kochanie- szepnęła mi do ucha Viola.
-Ciekawe jaki- serio byłem ciekawy.
- Proszę- wręczyła mi kopertę i wyczekiwała aż ją otworzę.
Zacząłem bardzo powoli rozdzierać kopertę. Była w niej kartka papieru. Gdy ją przeczytałem to zamarłem. Od zawsze marzyłem o takim prezencie. Wszyscy mi się przyglądali, a ja nie zważając na to, wstałem z krzesła, podszedłem do mojej i tylko mojej Violetty, uśmiechnąłem się i wtuliłem ją w siebie z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Będę tatą- powiedziałem cicho i powtarzałem to coraz głośniej- Ja będę ojcem! Znowu będę tatą!- byłem ogromnie podekscytowany i kierowały mną emocję. W pewnym momencie złapałem Vilu w ramiona i czule pocałowałem, a nasi przyjaciele klaskali nam i gratulowali.
------------------------------ ------------------------------ ---
Dalej cała paczka przyjaciół żyła długo i szczęśliwie jak w bajkach- i tak powinno być, prawda?
------------------------------ ------------------------------ ---
"Życie płata figle i robi niespodzianki. Ważne byle były dobre. A do póki są to w naszym sercu panuje radość, lecz mogą być i złe dlatego bądź zawsze czujny i nie daj się zwieść!"
~ Martina Comello
Autorka: Martina Comello (Tina :* )
Osoba opowiadająca: Leon
Typ narracji: czas przeszły, 1 osobowa
Główna para: Leonetta
Pozostałe pary: Diecesca, Fedemiła, Naxi, Bromila
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
W tłumie zobaczyłem dziewczynę. ~Oto kolejna do kolekcji~pomyślałem.
Niska, zgrabna blondynka o krótkich włosach. No normalnie idealna. Gdyby nie jeden szczegół-kojarzyła mi się skądś, a to nie dobrze bo to oznacza że już ją sprawdziłem...Po chwili odwróciła się. Zobaczyłem jej twarz.
To ONA! Kobieta którą tak bardzo pragnąłem mieć już od roku, ale ona wyjechała łamiąc mi serce.
~Dlaczego to się stało akurat nam? Ale czy na pewno to ONA? Przecież zginęła. To niemożliwe-przewidziało mi się. Ale z drugiej strony jest bardzo do niej podobna ~ tyle pytań. Na żadne nie umiem odpowiedzieć. One są jak czarna magia.
Tyle wspomnień do mnie wróciło w kilka chwil.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Lubisz mnie?-zapytała
-Nie
- Czy według ciebie jestem ładna?
-Nie
- Czy jestem w twoim sercu?
- Nie
- Czy płakałbyś gdybym odeszła?
- Nie
- Czy według ciebie mogę coś osiągnąć w życiu?
- Nie
- Poszedłbyś ze mną na godzinę do łóżka?
- Nie
Gdy odchodziła przyciągnąłem ją do siebie i łapczywie pocałowałem wyrażając każde odczuwane w tym momencie uczucia. Oddawała każdy mój pocałunek jednocześnie go pogłębiając. Gdy brakło nam tlenu niechętnie się od siebie odsunęliśmy. Jej oczy były zaszklone i widziałem w nich niepewność, rozkosz i zdziwienie.
-Dlaczego to zrobiłeś?-spytała szeptem.
-Miałem powody- odszeptałem i puściłem jej oczko, na co się uśmiechnęła aby po chwili zmarkotnieć.
- Ciekawe jakie powody miał pan Verdas aby najpierw mnie odrzucić i doprowadzić do rozpaczy a chwilę później całować i sprawiać wrażenie bycia w siódmym niebie doprowadzając do stanu błogości, otumanienia i szczęścia przede wszystkim. Bardzo ciekawe.
-To może ja ci odpowiem na poprzednie pytania: Ja ciebie nie lubię, tylko kocham. Dla mnie nie jesteś ładna, tylko piękna. Nie płakałbym gdybyś odeszła, ja bym umarł tęskniąc. Nie ma Cię w moim sercu bo nim jesteś ty. Nie osiągniesz nic w życiu bo już osiągnęłaś. Czy poszedłbym z tobą na godzinę do łóżka? Nie, bo gdybym z tobą poszedł do łóżka nigdy byśmy nie wyszli bo ciągle bym miał mało. Ja po prostu nie funkcjonował bym bez ciebie bo to ty mnie napędzasz. Nie oddychałbym bo ty jesteś mym tlenem. Tak więc kocham Cię. Czy zostaniesz moją dziewczyną?- to były najważniejsze słowa jak dotąd w moim życiu poetyckim, ale nawet one nie były tak ważne jak odpowiedź Violetty.
- Kocham Cię. I ja także nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Z każdym pocałunkiem moja miłość do ciebie się umacnia chociaż to był nasz 2 pocałunek.- powiedziała i wbiła się w moje wargi.
- W tajemnicy powiem Ci jedną rzecz-nadstawiła ucho do moich ust- od kiedy Cię spotkałem wiedziałem że będziemy razem. Dlatego od początku nie wyobrażałem sobie innej odpowiedzi od ciebie. A tak na marginesie, to nasz 3 pocałunek. - zaśmiała się i wtuliła we mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~
To był i nadal jest najszczęśliwszy moment mojego całego życia. Nigdy go nie zapomnę. Bo niby jak można zapomnieć czas w którym związałem się z najbliższą mi na świecie osobą? Tak samo jak nie zapomnę najgorszego z mojego życia dnia- dnia w którym wyjechała i już nigdy nie wróciła.
~~~~~~~~~~~~~
-Kotku wróciłem!- nie otrzymałem odpowiedzi więc nawoływałem dalej- Skarbie? Lepiej wyjdź bo jak nie to będzie foch!
~~~~~~~~~~~~~
Wtedy jeszcze nie wiedziałem że utraciłem mój promyk szczęścia na zawsze. Pamiętam do dziś kartkę którą mi zostawiła. Widniał na niej napis:
"Kochanie wyjechałam w sprawach służbowych.
Nie odbierałeś więc postanowiłam Ci napisać ten list.
Wrócę w sobotę i spędzimy razem miło czas.
Pojechałam do Paryża z Juliet dogadać się z francuzami.
Twoja Viola :* "
Później słuchałem wiadomości i usłyszałem komunikat:
"Samolot linii Shine na trasie Buenos Aires- Paryż rozbił się w skutek czego na miejscu zginęło bardzo dużo osób, jednak nie wszystkie zginęły, lecz w zamian zostały one poważnie ranne.
Z tego co nam wiadomo to zostały one przewiezione do szpitala na ul. Danse 21 w Paryżu.
Rodziny i przyjaciół prosimy o szybkie przybycie na miejsce".
Wtedy cały świat dla mnie runął. W tamtym momencie tylko moja narzeczona się liczyła. Oczywiście tam pojechałem, wraz z jej bratem- Diego i jego dziewczyną czyli najlepszą przyjaciółką Violi-Fran. Gdy dotarliśmy na miejsce usłyszeliśmy proste zdanie: "Przykro nam." Byłem zdenerwowany więc odpowiedziałem a właściwie odwrzeszczałem im: "Mnie też jest przykro. Przykro że moja ukochana musiała zginąć bo nie sprawdziliście dokładnie tego cholerstwa który przypieczętował jej los!" Po całej akcji wróciłem do domu i opłakiwałem ją całymi miesiącami. Lecz w pewnym momencie postanowiłem żyć dalej i żeby zapełnić tą pustkę w sercu zacząłem szukać dziewczyny która byłaby podobna do mojego skarba. Żadnej nie znalazłem, ale nie mam zamiaru się poddawać.
I tak w sumie jest do dzisiaj-a raczej było do póki nie zobaczyłem tej blondynki przed chwilką. A propos tej dziewczyny- podchodzi do niej jakiś chłopak który wygląda jak Diego. Chwila, przecież to jest Diego. Oni rozmawiają! Po chwili mężczyzna wyciąga telefon i przykłada do ucha i wyraźnie się niecierpliwi. Kilka sekund później słyszę piosenkę Mroza- Poza Logiką wydobywającą się z mojego telefonu co oznacza że ktoś dzwoni. Wyciągam Smartfona i okazuje się że to Diego. Jestem ciekaw co mi powie tak więc odbieram.
***
*Rozmowa telefoniczna Diego z Leonem*
- Siema Leon. Nie uwierzysz co się stało!- mówi bardzo podekscytowany.
- Zaskocz mnie.
-Znalazłem Violettę! Stoi koło mnie.
-Wiem o tym, ale... Wątpię aby to była ona. Przecież Viola miała brązowe włosy.
- Faktycznie, jednak jestem pewny. To na pewno ona. Ale chwila... Skąd to wiesz?
- Siedzę na ławce koło fontanny obok wejścia do lasu.
***
Tuż po rozłączeniu rozglądnął się uważnie, a gdy mnie spostrzegł zaczął wymachiwać abym tam poszedł. Tak więc podszedłem tam aby nie zrobił sobie za dużej siary.
Gdy do nich podszedłem ta kobietka zaczęła mi się przyglądać i coś mnie uderzyło... Te same duże oczy które zawsze były radosne, teraz były zgaszone. Te pełne usta w których mogłem się zatracać godzinami. Ten mały zgrabny nosek, te lekko zaróżowione policzki i zawsze ułożone w łagodny łuk brwi. Teraz byłem pewny- to moja Violcia, mój mały promyk nadziei powrócił. Tylko gdzie on się tyle podziewał?
- To ty...- więcej nie mogłem wydusić- ale gdzie byłaś kwiatuszku mój? Przecież samolot którym leciałaś się rozbił. Twoje nazwisko było jednym na liście "uśmierconych". Już nic z tego nie rozumiem.- powiedziałem tym razem głośniej ale ze zmieszaniem w głosie.
- Skoro mam Wam wszystkim to opowiedzieć to może pójdziemy do jakiejś miłej knajpki i zadzwońcie do Fran?- spojrzeliśmy na nią z ciekawością a ona dopowiedziała- Ona na pewno będzie chciała wiedzieć co się stało a ja nie zamierzam powtarzać tego więcej niż to potrzebne. Proszę- zrobiła minę kota ze Shreka którą do dziś pamiętam i do dziś nie umiem jej się oprzeć.
- Ok, to Diego dzwoń do Fran ale nie mów jej że Vils się znalazła tylko powiedz żeby przyszła do tej nowej knajpki "Universo" tej z nowoczesnym wystrojem na ul. Cuatro Codigo 54, a i że ma tam być o...-spojrzałem na zegarek w telefonie- 15.30? Chyba 28 minut jej wystarczy, c'nie?
- Powinno. A teraz cicho bo idę dzwonić.- podszedł do fontanny koło której siedziałem.
Gdy odszedł ja złapałem Vilu, przyciągnąłem do siebie i jak najczulej i najmocniej przytuliłem mojego-i tylko mojego- aniołka.
- Leon...du...dusisz- wyskrzeczała a natychmiast poluźniłem uścisk.
- Wybacz. Ale zrozum mnie też trochę: nie widziałem mojego skarba ponad rok. Ja chcę się upewnić czy tym razem nie mam zwidów i że stoisz koło mnie.- pocałowała mnie w policzek na co ja powiedziałem.- Wole w inne miejsce.- Zrobiłem dzióbek z ust, na co zachichotała.- Ja nie żartuje, serio chcę buziaka.- zmieszała się trochę.- Co jest?
- No bo ty pewnie masz dziewczynę i nie chcę aby była zazdrosna.- odpowiedziała i się zaczęła odsuwać ale wtedy przysunąłem ją jeszcze bliżej.
- Ja nie mam żadnej dziewczyny...- powiedziałem na co się uśmiechnęła-... Tylko narzeczoną. - cały uśmiech zszedł jej z twarzy- I wątpię aby była o siebie zazdrosna- wyczytałem jej z twarzy iż nie rozumie, także ją oświecę- No bo ty chyba nie będziesz zazdrosna o siebie, co?
- Ale... Ale ty nie masz nikogo?
- Po co skoro jedyną z którą pragnę być to ty? Zrozum że dalej ciebie kocham. Ale zrozumiem jeśli ty mnie przestałaś.- zrobiłem smutną minę, odsunąłem ją od siebie i zacząłem kierować się do -wciąż rozmawiającego- Diego.
Wtem poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. To była Vilu. Cały czas patrząc mi w oczy przysunęła się do mnie, położyła moje ręce na swoją talie, i swoje położywszy na mój kark- wbiła się gwałtownie w moje usta. Ja natomiast przysunąłem ją jeszcze bliżej i zacząłem pogłębiać pocałunek. Gdy otworzyła usta aby nabrać powietrza ja wsunąłem do ich wnętrza swój język. Oba języki walczyły o dominację. A gdy zabrakło nam tchu, niechętnie się od siebie oderwaliśmy. Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy i dopiero teraz usłyszałem brawa przechodniów którzy obserwowali całą sytuację.
- Czyli... nadal mnie kochasz?- spytałem głupio z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Taka odpowiedź Ci wystarczy?- spytała i ponownie wbiła się w moje wargi, tym razem brutalniej, jakby była spragniona a jedyną cieczą były moje usta.
Tym razem słychać było głośniejsze oklaski i wiwaty na naszą cześć, ale my napajaliśmy się swoją obecnością i to było dla nas bez znaczenia. Po kilku chwilach podszedł do nas Diego i we trójkę ruszyliśmy do "Univeso", oczywiście ja z moją ukochaną za rękę. Mieliśmy jeszcze spory kawałek do restauracji i zostały nam 3 minuty, ale mimo wszystkiego dalej szliśmy wolno i nie przejmowaliśmy się tym.
Coś czuję że wszyscy dostaniemy baty od Francesci: ja za to że niby przeze mnie się spóźniliśmy, Viola za to że się nie kontaktowała a Diego za to że jej nic nie powiedział że wróciła.
*Kawiarnia "Universo"*
Właśnie wchodzimy do środka, i spostrzegamy na maxa zezłoszczoną Francescę. Ale nie dziwię jej się- też bym się wkurzył na kogoś kto się ze mną umówił o jakiejś konkretnej godzinie a przyszedł prawie 40 minut później. Szczególnie że Włoszka jest bardzo punktualna, co dodatkowo pogarsza sytuację.
- Cześć Fran!- Viola rzuciła się na nią. Mina Fran była bezcenna, ale gdy się zorientowała kto to to od razu zaczęły obie się "dusić" i podskakiwać ogromnie się ciesząc. Cała kawiarnia się na nie patrzyła z dezaprobatą ale jak widać miały to w nosie.
Po kazaniu którego się spodziewałem próbowałem zejść na temat Violi ale tak delikatnie, jednak ktoś mnie wyprzedził, i to była oczywiście Francesca. I nie dość że mnie wyprzedziła to jeszcze spytała się o to prosto z mostu, ale co się dziwić? Przecież to jest Francesca Caugvillia- chociaż za niedługo Castillo- ona jest z tego znana.
- Rozumiem Violu że nie chcesz o tym mówić ale powiedz nam dlaczego nie było Cię rok czasu. Nie chcę tego od ciebie po chamsku tego wyciągać, ale jestem strasznie ciekawa.
- Nie, nie. Jak obiecałam że powiem to tak zrobię...No więc : rok temu byłyśmy już na lotnisku z Juliet itp. Tylko że ja zapomniałam paszportu i musiałam się wrócić, a że byłam już po odprawie to pewnie myśleli że wsiadłam do tego samolotu i dlatego moje nazwisko było na tej liście. Jednak mnie nie było na pokładzie, bo gdy wysiadłam przed sklepem żeby kupić wodę, ktoś zakrył mi oczy jakąś chustką i nie widziałam już niczego. Na początku próbowałam się szarpać ale chwilę później poczułam jak ta tajemnicza osoba wbija mi coś w rękę a za następne kilka minut to już nic nie czułam bo zemdlałam. Gdy się obudziłam znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu i... Nie byłam sama. Był tam także porywacz i jakaś inna dziewczyna o karotkowo- rudych włosach. Okazało się że nie tylko mnie porwano ale też i ją, tylko różnica była taka że ona tam była znacznie dłużej bo była już tam dwa tygodnie. Zaprzyjaźniłyśmy się i zdawałyśmy sobie sprawę że każdego dnia możemy zginąć. Ma na imię Camila i także jej odebrano narzeczonego i okazało się że Broadway- jej chłopak - też jest adwokatem. Później gdy nam opowiadali porywacze-bo było ich więcej- powiedzieli że zabrali nas dlatego bo ty-wskazała na mnie- oskarżyłeś go o pedofilstwo(Jak to jest błędnie napisane, to sorki ale nie wiedziałam jak to napisać) i skazałeś na 15 lat w więzieniu a Broadway jego koledze zrobił to samo.
- A co oni Wam tam robili?- dopytała się Fran
-Dzięki że mi przypomniałaś. No więc tak: codziennie rano chodziłyśmy do "Sali tortur" gdzie nas bili i poniżali psychicznie. Jednak nawet tam nie było najgorzej-w tym momencie jej oczy zrobiły się czarne i poleciała z nich jedna łza- gorzej było wieczorem. Wtedy nas rozdzielali i prowadzili do 2 innych sal i próbowali nas... Gwałcić. Tak było dzień w dzień przez okrągłe 7 miesięcy. My już tam prawie padałyśmy z przemęczenia. Na szczęście po tych miesiącach katuszy w pewnym momencie wparowali tam policjanci, pojmali zbrodniarzy i nas wyciągnęli z tego bagna.
- Zabije ich- warknął zły Diego i miał taką minę że jakby ich teraz spotkał to nie byłoby za ciekawie. Zresztą nie dziwię się, sam miałem ochotę ich zatłuc za to zrobili mojej księżniczce.
- Wchodzę w to- poparłem Diego.
- No dobra, dobra nie popisujcie się tylko dajcie jej dokończyć gdzie była te 5 miesięcy i co się z nią działo wtedy.
- Dzięki kochana- posłała jej ciepłe spojrzenie po czym ponownie zaczęła tłumaczyć- Tak więc przez resztę roku mieszkałyśmy z Cami u policjantki- Ludmiły- która się uparła że dopiero jak skończymy 5 miesięczną terapię to dopiero wtedy nas puści do domów. Bardzo za Wami tęskniłam, ale nie pamiętałam waszych numerów a pojechać do Was nie mogłam bo Ludmi się uparła że z Włoch do BA to za daleko i musiałam zostać tam. Dopiero wczoraj wróciłyśmy we trójkę do Argentyny bo: Cami też tu mieszka a Ludmiła przyjechała tutaj na stałe bo zrezygnowała z pracy. Obecnie mieszkamy w domu siostry Ludmiły- Naty. Ale bardzo się cieszę że to już koniec tego wszystkiego i jestem przy osobach których kocham i że w końcu jestem bezpieczna. Kocham Was.- przysunęła się do całej naszej 3 i wtuliła najmocniej jak potrafiła.
- My ciebie też -powiedziałem na głos, lecz już ciszej dodałem- ale pamiętaj: Ja najbardziej.
~ pół roku później ~
-Czy Wy, Ludmiło, Camilo, Violetto, Francesco, Natalio pragniecie zjednoczyć się związkiem małżeńskim z waszymi wybrankami?
- Tak chcemy- odpowiedziały wspólnie.
- A czy Wy: Federicu, Broadwayu, Leonie, Diegu, Maximilianie chcecie się związać waszymi wybrankami na całe życie?
- Tak, chcemy.- byliśmy co do tego zgodni.
(...)
- Możecie się pocałować!
~ 4 lata później ~
Dzisiaj całą paczką tzn. Ja, Viola, Diego, Fran, Ludmiła, Fede(mąż Lu i mój najlepszy przyjaciel), Cami, Broadway, Naty i Maxi(mąż Natalii) i dzieciakami Lu i Fede(Chris), Naty i Maxiego (Anabell), Cami i Brodwaya (Cindy i Nico), Fran i Diega(Jorge i Lissie) oraz moim i Vilu (Vanessa). Siedzimy przy stole wigilijnym w domu państwa Ponte (Maxi i Nata) i jemy, śmiejemy się i przede wszystkim rozmawiamy.
- Wiecie na co teraz czas?
- Na co wujku Fede?
- Czas na... Prezenty!
Gdy tylko Włoch to powiedział, od razu dzieciaki pobiegły do choinki i zaczęły szukać prezentów dla siebie. Ale o dziwo nie tylko dzieci pobiegły pod choinkę ale i również ich rodzice, swoją drogą bardzo śmiesznie to wyglądało.
~jakiś czas później~
- To teraz pora na prezent dla ciebie, kochanie- szepnęła mi do ucha Viola.
-Ciekawe jaki- serio byłem ciekawy.
- Proszę- wręczyła mi kopertę i wyczekiwała aż ją otworzę.
Zacząłem bardzo powoli rozdzierać kopertę. Była w niej kartka papieru. Gdy ją przeczytałem to zamarłem. Od zawsze marzyłem o takim prezencie. Wszyscy mi się przyglądali, a ja nie zważając na to, wstałem z krzesła, podszedłem do mojej i tylko mojej Violetty, uśmiechnąłem się i wtuliłem ją w siebie z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Będę tatą- powiedziałem cicho i powtarzałem to coraz głośniej- Ja będę ojcem! Znowu będę tatą!- byłem ogromnie podekscytowany i kierowały mną emocję. W pewnym momencie złapałem Vilu w ramiona i czule pocałowałem, a nasi przyjaciele klaskali nam i gratulowali.
------------------------------
Dalej cała paczka przyjaciół żyła długo i szczęśliwie jak w bajkach- i tak powinno być, prawda?
------------------------------
"Życie płata figle i robi niespodzianki. Ważne byle były dobre. A do póki są to w naszym sercu panuje radość, lecz mogą być i złe dlatego bądź zawsze czujny i nie daj się zwieść!"
~ Martina Comello
Zajmuje
OdpowiedzUsuńCzytałam już gdzieś tego one shota, ale teraz nie pamiętam gdzie. Napewno go czytałam, ale przeczytałam jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńJest cudowny ! :* podoba mi się.
Może kiedyś coś napisze, spróbuje.
Opublikowałam tego One Shota na dwóch blogach + on zajął 3 miejsce w konkursie u Pau Nielusi
UsuńPozdrawiam.
•Tina•
Juz czytałam ten os. A kiedy drugi?
OdpowiedzUsuńCudowny One Shot ^^
OdpowiedzUsuńGratuluję autorce tej pracy :)
Dziękuję bardzo serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńTeż sądzę, że ten OS jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdecydowałam się go przeczytać ♥
Wzruszyła mnie ta historia :3
Gratuluję ♥