Rozdział 4
Dedykacja dla wszystkich czytelników!
Dziś rozpoczynam kolejny zwykły dzień w pracy. Od jakiegoś czasu Leon strasznie dziwnie się zachowuje w stosunku do mnie. Nie wiem czy coś źle zrobiłam, albo go w jakiś sposób uraziłam. Nie mam pojęcia. Może chce mnie wyrzucić z pracy, ale w to wątpię. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk mojej komórki. Biorąc urządzenie do ręki. Zauważyłam zdjęcie mojego brata Maxiego. Chyba coś się stało.
- Violetta przyjeżdżaj jak najszybciej do domy Chloe ma gorączkę 38.9. Nie wiem co mam zrobić- powiedział zdenerwowany chłopak.
- Co! Przecież rano nic jej nie było. Spróbuję się wyrwać zaraz będę. Pa.- rozłączyłam się jak najszybciej i poszłam w stronę gabinetu mojego pracodawcy. Zapukałam do drzwi i po chwili usłyszałam ciche proszę. Więc weszłam bez wahania. Za burkiem siedział szatyn zapatrzony w ekran laptopa. Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Muszę przerwać dziś pracę, ponieważ moja córka Chloe ma gorączkę, a mój brat nie wie co jej podać. Więc muszę tam jechać.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dobrze nie ma sprawy, jeśli Pani chce to nie musi jutro przychodzić do pracy, jeśli córka nadal nie wyzdrowieje.- odpowiedział przejęty.
- Dziękuję w razie co zadzwonię do Pana co i jak będzie.- powiedziałam i miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie głos szatyna.
- Jeśli Pani chcę mogę podwieźć Panią do domu. Bo akurat jadę do firmy po papiery.- spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nie trzeba nie będę Panu zawracać głowy.- odpowiedziałam lekko speszona.
- Ale pani nie zawraca mi głowy. Proszę ubrać kurtkę i jedziemy.- Zgarnął kluczyki i kurtkę z biurka i udaliśmy się w stronę samochodu.
Podczas jazdy żadne z nas nie odezwało się do siebie żadnym słowem. Po chwili szatyn zaczął rozmowę.
- Ile lat ma Pani córka?- zapytał z ciekawością.
- Cztery lata.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że córka jest dla Pani najważniejsza.- dopowiedział szatyn.
- Tak bardzo. W końcu sama ją wychowuje.- powiedziałam drugie zdanie za nim zdążyłam ugryźć się w język.
- A gdzie jest ojciec?- zadał pytanie dość niepewnie mężczyzna.
- Zostawił nas. Zanim Chloe przyszła na świat.- spojrzałam na szatyna ze smutkiem.
- Przykro mi.- odpowiedział.
Spojrzał na mnie przez chwile. W jego oczach można było wyczytać smutek i tajemnice. Ciekawe co sprawiło, że tak się czuł. Może przeżył podobną sytuację co ja. Że wychowywał się w niepełnej rodzinie. Nie wiem. Ale może kiedyś się dowie. Właśnie w tym momencie auto się zatrzymało, a ja zauważyłam mój dom oraz mojego brata przed uliczką. Natychmiast z niego wyszłam i udałam się w stronę brata. Zauważyłam, że mój pracodawca również wyszedł i szedł za mną. Trochę mnie to zdziwiło.
- Czemu tu stoisz Maxi! Przecież miałeś być przy Chloe! Gdzie ona jest. - krzyknęłam na niego zdenerwowana.
- Spokojnie jest w salonie. - natychmiast udałam się do wyznaczonego pomieszczenia, a za mną szli oni. Na kanapie leżała moja córeczka. Strasznie smutno mi się zrobiło jak ją tak zobaczyłam całą czerwoną na twarzy. Od razu do niej podeszłam.
- Cześć kochanie co ci jest? - zadałam pytanie i od razu sprawdziłam jej czoło. Rzeczywiście miała gorączkę.
- Głowa mnie boli mamusiu . - powiedziała i spojrzała za moje ramie za mną stał Leon, który bacznie przyglądał się Chloe. Wyglądało to tak jak by myślał o niej. Co ja myślę przecież, on jej nie zna.
- Mamo kto to jest? - zadała pytanie moja córka.
- Cześć jestem Leon. - podszedł do małej i podał jej rękę.
- Dzień dobry. - powiedziała lekko zawstydzona Chloe.
- Maxi zadzwoń po taksówkę musimy jechać do szpitala, bo ja nie mam żadnych leków w domu. - powiedziałam patrząc na Chloe.
- Ja przecież was mogę was zawieść, przecież to nie jest żaden problem. - powiedział Verdas.
- Sama nie wiem. - odpowiedziałam.
- Proszę ubrać małą, a ja poczekam. - usiadł na fotelu i posłał mi swój uśmiech.
- Dziękuję. - od razu Chloe wstała z kanapy i poszła ze mną do swojego pokoju, aby się ubrać.
Po 5 minutach zeszyłyśmy i od razu z Leonem udaliśmy się do szpitala. Jak mogę się teraz domyśleć mój dzień dopiero się zacznie.
Masakra...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was wszystkich w sobotę!
Postanowiłam na razie pozostać na blogu,
ze względu na moje wierne czytelniczki.
Pozdrawiam was dziewczyny :)
Postanowiłam na razie pozostać na blogu,
ze względu na moje wierne czytelniczki.
Pozdrawiam was dziewczyny :)
Jak minął wam tydzień?
Mi dobrze.
Mi dobrze.
A teraz przejdźmy do rozdziału.
Dużo się w nim dziś działo.
Chloe chora.
Violetta musiała, urwać się z pracy, aby
do niej jechać.
Swoją pomoc zaoferował Leon.
Przy okazji mógł po raz pierwszy zobaczyć swoją córkę!
Violetta musiała, urwać się z pracy, aby
do niej jechać.
Swoją pomoc zaoferował Leon.
Przy okazji mógł po raz pierwszy zobaczyć swoją córkę!
A więc myślę, że rozdział się wam podobał!
Do zobaczenia w kolejny weekend!
Pa
Daria.
Rozdział 5 ------> 10 komentarzy
Nie licząc anonimów!
PS.
Możecie zajmować dedykacje pod rozdziałem.
Polecam niesamowitego bloga http://ross-y-laura.blogspot.com
Zajrzyjcie na niego koniecznie!
Nie licząc anonimów!
PS.
Możecie zajmować dedykacje pod rozdziałem.
Polecam niesamowitego bloga http://ross-y-laura.blogspot.com
Zajrzyjcie na niego koniecznie!
Wrócę!
OdpowiedzUsuńŁohohoho!
UsuńWiedziałam!
Ze to jego Córa!
Boom Szakalaka!!
Chloe chora!
Biedna...
Ja też mam problemszyn ze zdrowiem...
Niestety
Kocham
Pozdrawiam
Cysia
Piszę już drugi raz ten komentarz. Przeglądarka się buntuje. Okres buntów jej się zachciało. Pff
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty.
Uzależniam się od twoje bloga. Czy to źle? Na razie jest dobrze póki dodajesz rozdziały. Więc nie musisz się martwić. Jakbyś spróbowałam przestać pisać miałabyś mnie na sumieniu
Leon pierwszy raz zobaczył córeczkę. Vils nie rozpoznała swojego Christophera, a raczej Leona. Aż tak bardzo się zmienił? Verdas smutny, bo stracił dwie najważniejsze kobiety. Jeszcze nie jest nic do stracenia. Może je odzyskać. Co z Larą? Niech ją wywali na zbity pysk! To by mnie najbardziej ucieszyło, nie Leonetta bardziej:)
Chloe ma gorączkę. Biedactwo.
Leon z Violettą jadą do szpitala. Przejął się stanem swojej córki. Nadal nie wiem co z Larą? Przecież słyszał Violki i jej rozmowę? Czemu nie zerwał z nią zaręczyn? Boi się? Czego? Leci tylko na jego kasę. Dla Violetty ani trochę nie wydawał się podobny do kogoś Leon?
G.E.N.I.A.L.N.Y
Z.A.J.E.B.I.S.T.Y
P.E.R.E.Ł.K.A
F.A.N.T.A.S.T.Y.C.Z.N.Y
C.U.D.O.W.N.Y
B.O.S.K.I
S.U.P.E.R
P.I.Ę.K.N.Y
I.D.E.A.L.N.Y
I teraz mogę stwierdzić, że lepszy wyszedł ten komentarz. Chyba przeglądarka uznała, że mogę się postarać bardziej.
Czekam z niecierpliwością na next.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki :***
Viola ogarnij się! On się aż tak nie zmienił. Błagam cie jak możesz go nie poznawać.
OdpowiedzUsuńPoznał swoją córeczkę. Jak słodko.
Mała jest chora. Biedna.
Cuuuddooowny :* ❤
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Zajmuje ja Blairka Blanco ❤💋
OdpowiedzUsuńCzy ja mam zwidy?
UsuńMyślę że Chloe to córka Leona.
Serioo.
Jak on ją lustrował.
Był może z Violettą 4 lata temu.
Może ją zaplodnił.
Wszystko się zgadza.
No nie wieże.
Blairka Blano detektywem.
Cześć. 😄
Cudo!
OdpowiedzUsuńSUPER ROZDZIAŁ ♡♡♡
OdpowiedzUsuńGenialny *-*
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next :3
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Natalka ❤❤❤
Cudo!
OdpowiedzUsuńNie mam zbytnio czasu na kom, ale przeczytałam :)
Czekam na next!
Natka♥
Ciesze sie ze jesr nowy rozdzial ;) Ta historia jest swietna i nie moge sie doczekac kolejnego ;) Leon poznal swoja corke ciekawe kiedy powie im prawde ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na moim blogu:
OdpowiedzUsuń- ross-y-laura.blogspot.com
Rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać, się następnego rozdziału
Zapraszam kochana też do mnie, w wolnych chwilach lub w czasie nudy.
http://nie-oczekiwana-milosc.blogspot.com/
Pozdrawiam
Marzenka
Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu: http://winter---wonderland.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na moim blogu
OdpowiedzUsuńhttp://nie-oczekiwana-milosc.blogspot.com/
Wspaniały
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Zostałaś nominowana na moim blogu<3